czwartek, 2 sierpnia 2012

Raport z sesji - "The Sword of the Dales"



*ściera grubą warstwę kurzu którym pokryło się wejście do Lochu*

*chyba z tydzień piszę tego posta...*

Z powodów różnych (głównie lenistwa) przez dłuższy czas nic nie postowałem. Ostatnio jednak udało mi się wyjechać na zlot polskich serwerów Neverwinter Nights 2 (sam swego czasu sporo czasu spędziłem na serwerze, grając tam i go rozbudowując Ashaba). Sam zlot był fenomenalny, a towarzystwo doborowe. Czas miło upłynął na alkoholizacji, graniu w Munchkina, Grę o Tron i w końcu w AD&D, na czym właśnie chciałbym się skupić w tej notce.

Tytułem wstępu: sesja była prowadzona dla 9 graczy (+ ja, co razem dało 10 osób przy stole) po wcześniejszym znieczuleniu się, co za tym idzie atmosfera była luźna, poziom żartów niezbyt wysoki, klimat niezbyt Faerunowy, natomiast zabawa przednia. Większość osób była zaznajomiona z D&D 3.x za sprawą wspomnianej wcześniej komputerowej inkarnacji - Neverwinter Nights 2. Część sesji została także uwieczniona przy pomocy kamery z telefonu, jak całość zostanie zuploadowana to na blogu ukaże się do tego raportu 'wideorelacja'.

Rozpoczęcie:

Zaczęliśmy od stworzenia postaci. Klasycznie, rzut 3d6 w kolejności i potem na podstawie wygenerowanych statystyk i limitów wybieramy klasy i rasy. Rzucanie było ogólnie zabawne, przykładowo Asghal nie rzucił żadnej cechy na więcej niż 10, ale zlitowałem się i dałem mu 12 inteligencji. Z kolei Antras wpadł w rozpacz i początkowo nie chciał w ogóle grać kimś kto miał niskie i upośledzone cechy, ale udało mi się go przekonać. Gracze nazwali swoją kompanię 'Drużyną Zl/łotowców' co było dość adekwatne. Składała się z (cytat za Asghalem, najpierw gracz, potem postać którą prowadził):

Asghal - Vieslav - Mag człowiek - 42 lata, nie umie za dobrze czytać i liczyć, mistrz gminy i okolic w usypianiu i magicznym pocisku. (Żadna cecha nie przekraczała 10 :P) Wuj Robercika.
Panoramix - Robert Julien - Wojownik człowiek- inteligentniejszy niż wujek mag Vieslav, późniejszy niedoszły kastrat.
Deithwen - Isendir - Złodziej elf - nie chciał upuścić krwi, skuteczny zwiadowca, altruista (nie wziął nagrody :P)
Hybryd - Boros - Półelf kleryk tempusa - nawalał jak zły, jeśli mógł, trudno mu było opanować pozostałą hołotę :)
Antras - Cień - Złodziej człowiek - ciął w plecy jak nakręcony, później dostał skurczu twarzy ze śmiechu, co widać na kolejnych filmikach :)
Józef Taktyka - Durlog - Wojownik krasnolud - śmiertelnie niebezpieczny krasnoludzki wojownik, związany i podróżujący na kucu; rozwiązywany i spuszczany tylko na początku walki. Potem wracał na sznur. ;)
Bunio - Bruno - Wojownik człowiek - złodziej magicznego miecza, jego głównym atutem była wiedza nt. Tis, młodego ładnego elfa Pani Deithwenowej (podobno widział jak sika na siedząco)
Pani Deithwenowa - Tis - Łowca elf - ładny elficki chłopiec, skuteczny zwiadowca, skrywa tajemnicę swojej płci :) Vieslav miał oko na Tis. :P
Laref - imię nieznane, karta przepadła - Kleryk Oghmy - skuteczny do momentu, kiedy stracił większość inteligencji, późniejszy tester słoików z czarami :)

Tworzenie postaci zajęło około 2 godzin, każdy gracz dostał pregeneroway zestaw ekwipunku i ruszyliśmy do gry!

Gracze rozpoczęli w mieście znanym wszem i wobec, w Cienistej Dolinie. Tutaj pierwsze spostrzeżenie, gracze postanowili nie urządzać burdy, co miło mnie zaskoczyło i dało (jak się później okazało - płonną) nadzieję na to, iż sesja będzie niejako w klimacie Krain. Siedzieli w karczmie Stara Czaszka, szybko zamówili jedzenie i drinki, Isendir (Deithwen) i Cień (Antras) wyszli w stronę stajni pozwiedzać i połotrować, a następnie Vieslav (Asghal) podszedł do szynkarza z pytaniem czy w okolicy dzieje się coś ciekawego. Ten odpowiedział, iż raz na jakiś czas w karczmie pojawia się mężczyzna w ciemnym płaszczu, który zatrudnia kompanie poszukiwaczy przygód aby podjęli się dla niego różnych zadań. Napomknął też coś cicho o tym, ze te kompanie praktycznie nigdy nie wracają z tych wypraw, ale jakoś Vieslav się tym nie przejął.

Chwilę później drzwi do przybytku otworzyły się i do środka wszedł mężczyzna odziany w czarnym płaszcz. Podszedł do stołu, zdjął płaszcz, rozsiadł się i zaczął intensywnie wpatrywać się w postaci graczy.

Vieslav postanowił podejść do stołu zajmowanego przez nieznajomego, z niezbyt mądrym pytaniem czy nie wie może czy w okolicy dzieje się coś wartego uwagi i co wymagałoby pomocy drużyny poszukiwaczy przygód. Nieznajomy odpowiedział, że może i by się coś znalazło, a mianowicie niedawno do Cienistej Doliny przybył mężczyzna podający się za jednego z członków kompanii Randala Mourna, rebelianckiego przywódcy Doliny Sztyletu. Przekazał on prośbę o pomoc, mianowicie podczas poszukiwania (ponoć) potężnej magicznej broni zwanej Mieczem Dolin Randal trafił na grobowiec, niestety niedługo po nim zjawili się tam Zhentarimowie w znacznej sile. Po krótkiej, acz intensywnej bitwie rebelianci pobili zhentów, niestety chwilę później z krypty wysypali się nieumarli, a samego Randala otoczyła dziwna turkusowa sfera... Ariton (jedyny który przeżył rzeź) widząc to zbiegł i zaniósł informacje o zdarzeniu do Cienistej Doliny. Gracz(e) z nieznanego mi powodu nie zapytali Lhaeo o imię więc chyba nie wiedzieli kto chce im zlecić zadanie. No ale. Zainteresowanie bohaterów zostało wzmożone przez obiecaną nagrodę - konie (i kuc dla krasnoluda), 500 sztuk złota na głowę i magiczny miecz (+1) na czas wykonania zadania, a w razie sukcesu możliwość zatrzymania go. O czym gracze nie wiedzieli to to, iż na miecz zostały rzucone zaklęcia umożliwiające szpiegowanie ich, ot tak dla pewności, że nie uciekną z nagrodą bez wykonania zadania. Vieslav (wspierany przez Cienia, jeśli mnie pamięć nie myli) utargowali zaliczkę w wysokości połowy obiecanego złota, Lhaeo na to przystał, pod jednym wszakże warunkiem: każdy z awanturników musi przelać krew do specjalnych fiolek, co będzie jednoznaczne z akceptacją gaes'u. Warunki były proste i akceptowalne dla drużyny Zlotowców: zrobią wszystko co w ich mocy aby uratować Randala Mourna w przeciągu najbliższych 3 miesięcy. Tylko elf, Isendir, spróbował się dogadać aby nie dać obłożyć się zaklęciem, zgodził pomóc się za konia i zrezygnował z nagrody pieniężnej, na co Lhaeo przystał. Po chwili rozdane zostały fiolki, gracze upuścili do środka po kilka kropel krwi, obyło się bez większych problemów (krasnolud Durlog z jakiegoś powodu zrozumiał, że do środka trzeba włożyć kawałek palca a nie kilka kropel krwi) i ofiar. Każda fiolka po zakorkowaniu w której znalazła się kropla krwi 'dobrej' istoty humanoidalnej rozbłysnęła zielonym, fosforyzującym światłem. Pojemniczku zostały zebrane i oddane pod opiekę Skrybie, ten natomiast rozdał obiecane złoto i dołożył obiecany miecz. Robert i Bruno zaczęli się niezbyt intensywnie kłócić o to, który z nich powinien otrzymać miecz, stanęło póki co na Roberciku, jako iż miał wyższą siłę (16, +1 dmg!). Cień i Robert postanowili zabawić się przed wyruszeniem w drogę. Atmosfera była dość luźna, któryś z graczy rzucił żartem, że pewnie nabawią się jakiejś choroby wenerycznej... Cóż, mówisz, masz, przyjąłem 10% szansy na to, iż któryś z nich zarazi się magicznym syfilisem (straszliwa choroba, która to niestety nie została opisana). Niestety, pech chciał, iż Robert faktycznie takiej się nabawił... Inkubacja choroby to około 2 tygodni, więc na razie dałem sobie spokój z wymyślaniem cóż to takiego.

Z samego rana dzielna kompania postanowiła wstać, zjeść śniadanie, przepuścić złoto na (ponoć) niezbędny ekwipunek i wyruszyła w drogę! Gracze podróżowali po Cienistej Dolinie, niestety z powodu dużego napisu Player's Map na mapie którą im dostarczyłem cała lokacja została ochrzczona właśnie tym mianem... Doliną Player's Map. Cóż, bywa. Niedługo po tym jak wyruszyli, może z godzinę drogi od miasta napotkali karawanę kupiecką zmierzającą do Cienistej Doliny. Po krótkiej wymianie zdań gracze dowiedzieli się, iż droga na północ jest raczej spokojna, ale dzień wcześniej karawana została ostrzelana przez grupę koboldów, którą jednak skutecznie odpędzili. Gracze postanowili zwerbować sobie jakiegoś henchman'a, zatem zgodziłem się, iż mogą spróbować przekonać jednego ze strażników karawany do przyłączenia się do nich. Test charyzmy się powiódł, zatem młody najemnik o imieniu Johan postanowił zerwać swój kontrakt z kupcami i przyłączyć się do Drużyny Zlotowców aby szukać gwałtu, em, znaczy skarbów i bogactwa! To spotkanie było spotkaniem opisanym w scenariuszu.

No i ruszyli dalej. Ciąg dalszy nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz